Większości Polaków (jak pewnie i Europejczyków) Czarnobyl kojarzy się głównie z jednym – z wybuchem w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej w 1986 r.
Wypadek, który miał miejsce 26 kwietnia 1986 r. został zakwalifikowany do najwyższego stopnia w skali INES (Międzynarodowej skali zdarzeń jądrowych i radiologicznych). Nie ma w tym nic dziwnego, bowiem była to największa katastrofa jądrowa w dziejach świata. W jej wyniku niemal 146 tys. km2 terenu uległo skażeniu promieniotwórczemu, a radioaktywna chmura rozprzestrzeniła się na całą Europę, wzbudzając niepokój wśród jej mieszkańców.
Dziś oczy wielu Europejczyków znów zwrócone są w stronę tego niewielkiego miasteczka na Ukrainie. Dnia 4 kwietnia (sobota) ukraińska Państwowa Służba Ratunkowa otrzymała informację, że pali się las w Strefie Wykluczenia w pobliżu wsi Władimirowka. Niestety ogień okazał się na tyle duży, że szybko zaczął się rozprzestrzeniać, a w akcję ratunkową włączyło się ponad 400 strażaków i około 100 wozów strażackich.
Na początku ogień wybuchł na terenach, które nie są mocno skażone, lecz niedługo potem pojawiły się 2 kolejne pożary. Pożary strawiły część terenów mocno skażonych podczas wybuchu reaktora w 1986 r. Z wczorajszego (13.04) zdjęcia satelitarnego wynika ,że ogień dotarł też w bezpośrednie pobliże niedziałającej elektrowni atomowej, na terenie której było obserwowano silne zadymienie.
Na szczęście po 10 dniach walki z żywiołem zaczęły nadciągać pozytywne wiadomości – w strefie czarnobylskiej spadł długo wyczekiwany deszcz, dzięki czemu zwiększyła się wilgotność terenu. To zdecydowanie pomogło strażakom, którzy w poniedziałek przy użyciu samolotów i helikopterów zrzuciły na płonący las 538 ton wody. Według najnowszych informacji nie ma tam już otwartego ognia. Wciąż jednak w kilku miejscach tli się ściółka.
„Państwowa Służba ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy potrzebuje jeszcze kilku dni, aby ugasić tlenie, które pozostało po pożarze w Strefie Wykluczenia wokół Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej i w okolicach… Na pytanie prezydenta, kiedy dokładnie ustanie pożar w strefie wykluczenia, Mykoła Czeczkin odpowiedział, że pożaru już nie ma” – poinformowała służba prasowa prezydenta Ukrainy.
Wiele osób zaczęło się zastanawiać, czy radioaktywne cząstki, które wraz z dymem uwalniane są do atmosfery, nie stanowią zagrożenia radiacyjnego dla dalszych obszarów – w tym również dla Polski.
Wicedyrektor Rządowego Centrum Bezpieczeństwa Grzegorz Świszcz zapewnia jednak, że nie ma powodów do paniki. – Trwające od 4 kwietnia pożary lasów wokół elektrowni w Czarnobylu na Ukrainie nie mają wpływu na sytuację radiacyjną w Polsce. Wskazania ze stacji wczesnego wykrywania skażeń promieniotwórczych nie odbiegają od normy i nie wskazują na pojawienie się izotopów promieniotwórczych. – napisał w poniedziałek na Twitterze.
Również władze Ukrainy podkreślają, że na chwilę obecną obiekty elektrowni nie są zagrożone i nie zaobserwowano nadmiernego wzrostu promieniowania. Sytuację na bieżąco monitoruje Państwowe Naukowo-Techniczne Centrum ds. Bezpieczeństwa Jądrowego i Radiacyjnego. Jak podają jego pracownicy od początku pożaru kilka razy odnotowano krótkotrwałe podwyższenia poziomu radioaktywnego, ale ani razu nie przekroczyło ono dopuszczalnych norm.
Warto odnotować, że aktualną sytuację radiacyjną w Polsce można na bieżąco monitorować na stronie internetowej Państwowej Agencji Atomistyki – https://www.paa.gov.pl/strona-455-sytuacja_radiacyjna.html
Co ciekawe, zatrzymano już osobę odpowiedzialną za wzniecenie pożaru. Jest to 27-letni mieszkaniec wsi Rahowka, który – jak zeznał policji – dla zabawy podpalił śmieci i trawę w trzech miejscach. Kiedy wiatr rozprzestrzenił ogień, chłopak nie potrafił go już ugasić. Teraz za spowodowane zniszczenia grozi mu kara więzienia.