W niektórych osiedlowych sklepikach, ale i w sieciówkach, podwyżki sięgają kilkudziesięciu, a czasem nawet kilkuset procent. Dla przykładu za polskie jabłka trzeba już zapłacić siedem złotych, półlitrowa woda, która jeszcze do niedawna kosztowała niespełna złotówkę, już kosztuje prawie dwa złote, a zwykłe parówki podrożały do blisko 35 zł za kilogram.
Pesymistycznie na problem inflacji zapatruje się również Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Katedry Ekonomii Politycznej Uniwersytetu Warszawskiego. – Nigdy nie mówiłam, że inflacja będzie niższa. Wręcz przeciwnie, cały czas mówiłam, że przed nami wzrost cen, a atak koronawirusa moje prognozy tylko wzmocnił – podkreśla ekonomistka. \
Wyjaśnia przy tym, że ponad 25 proc. koszyka inflacyjnego to żywność i napoje bezalkoholowe. Ceny w tej grupie wzrosły w styczniu i lutym o 8,1 proc. – Za marzec ceny żywności i napojów będą na pewno jeszcze wyższe, bo to już widzimy. W kwietniu także.
W dodatku – jak przekonuje ekonomistka – maj i czerwiec niosą za sobą dodatkowo wzrost cen produktów “nowalijkowych”, co podtrzyma inflację w kategorii żywność.